niedziela, 26 października 2014

NOWY BLOG

   Moi Drodzy! (mam nadzieje, że jeszcze ktoś tu zagląda) W końcu się doczekaliście linka do mojego nowego bloga. Bardzo długo zajęło mi dekorowanie i szablon, który robiłam razem z koleżanką (pierwszy raz robiłyśmy coś takieg, dlatego bądźcie wyrozumiali). W tym blogu dodałam zakładkę z bohaterami także zerknijcie koniecznie! Rozdział pojawi się niebawem.
   Moja mała prośba - jeśli po przeczytaniu fabuły zdecydujesz się, że będziesz czytał Eternal to prosiłabym, abyś zostawił komentarz pod tą notką. Chciałabym wiedzieć ile na wstępie mogę się spodziewać czytelników. ;)

Do obozu jednostki specjalnej w Afganistanie, przyjeżdża pięć, młodych pielęgniarek, które mają służyć najlepszym żołnierzom. Jedna z nich, Hovery Laing musi dzielić namiot z nieobliczalnym i zabójczo przystojnym Darrenem Fletcherem - wiceadmirałem drugiej grupy swojej jednostki, któremu w ogóle to nie odpowiada. Para ciągle skacze sobie do gardeł a kłótnie towarzyszą im każdego dnia.
   Po jakimś czasie na obóz napadają Pakistańczycy z zamiarem wybicia wrogów. Darren jest zmuszony uciekać razem z Hovery przez afganistańskie ziemie - jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na ziemi. Po drodze spotyka ich wiele zagrożeń przy których będą musieli połączyć siły.
   Tylko czy ta dwójka będzie umiała się ze sobą zgodzić? Czy wspólna walka o przetrwanie połączy ze sobą te dwa różne charaktery?

>>>>>>>>  http://soulseternal.blogspot.com/ <<<<<<<<

piątek, 26 września 2014

Epilog

   Przestałam nucić słowa kołysanki. Ustały także krzyki Harrego które przebijały się przez moje dłonie, którymi kurczowo zasłaniałam uszy. Oprócz ciężkiego oddechu Zayna nad swoim uchem nie słyszałam kompletnie nic. Pod dłonią którą trzymałam na klatce piersiowej chłopaka wyczuwałam jak mocno i szybko bije mu serce. Wiedziałam co było tego powodem.
   Powoli uniosłam wzrok, aby spojrzeć mu w twarz. Szeroko otwarte oczy z ciemnymi źrenicami nieruchomo wpatrywały się w jakiś punkt przed sobą. Żyła na czole okazywała zdenerwowanie, ale mimo to wyglądał na dość opanowanego. Czuł, że na niego patrzę co potwierdził mocniejszym uściskiem wokół mojej tali, jednak nie spojrzał na mnie.
   Chciałam się odwrócić i zobaczyć jak makabrycznie to wszystko wygląda. Wiedziałam, że widok postrzelonego ciała już nigdy nie wymarzę się z mojej pamięci, ale musiałam zobaczyć na własne oczy rozlaną krew Harrego.
   Odwróciłam się powoli. Nie chciałam by to wszystko potoczyło się w taki sposób. Nie chciałam strzelaniny w swoim domu ani trupa, który leżał teraz na panelach w jadalni i wydalał z głowy czerwoną ciecz. Nie chciałam by ktokolwiek zginął i chociaż pamiętam jak jeszcze trzy minuty temu to ja groziłam śmiercią Stylesowi, to wcale nie chciałam go zabić. Wypowiadałam te słowa pod wpływem wysokiej adrenaliny, impulsu i strachu aniżeli z powodu nienawiści. Z pewnością nigdy bym nie była w stanie zabić człowieka i Zayn doskonale i tym wiedział. Gdyby go tu ze mną nie było, pewnie nadal stałabym przed Harrym z bronią w ręku. A tymczasem to Malik postrzelił swojego przyjaciela by ratować mnie. Patrząc na niego, widzę jak bardzo mu z tym ciężko. Jednak nie wydaję mi się, żeby przez ostatnie kilka tygodni żywił do niego przyjacielską sympatią a tym bardziej dziś, kiedy przykładał mi pistolet do skroni.
   Udowodnił jak bardzo mu na mnie zależy. Jestem w stanie mu wybaczyć kłamstwo w kwestii wyjazdu Harrego bo w głębi duszy wiem, że nie chciał abym widziała w nim bezdusznego mordercę.
   - Nie patrz na to - usłyszałam mocny, zachrypnięty głos.
  Złapał mnie za tył głowy i opiekuńczo przytknął do swojej piersi. Pocałował czule moje czoło i na chwilę oparł policzek o skroń do której kilka minut temu miałam przyłożoną lufę pistoletu.
   - Jesteś cała? Coś ci zrobił? - zapytał a w jego głosie wyczułam troskę.
   - Nic mi nie jest - wypowiadając to mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
   - Amy... Tak mi przykro. Ja...
   - Nie chcę tu rozmawiać. Proszę, możesz mnie stąd zabrać? - Chyba dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że stoję obok kałuży krwi niedawno zabitego mężczyzny w moim domu.
   Spojrzałam na niego.
   - Oczywiście kochanie. Tylko... najpierw muszę zadzwonić po kumpla, żeby pomógł mi tu posprzątać. Twoi rodzice nie mogą się dowiedzieć o tym wydarzeniu. - Zmarszczył brwi zniesmaczony na wzmiankę o moich rodzicach.
   Rzeczywiście, oni nie mogą zauważyć żadnego śladu po zabójstwie. Nie wiem jakbym wytłumaczyła zwłoki chłopaka z dziurą w głowię leżącego na panelach naszej kuchni. Muszę zaufać Zaynowi w kwestii ogarniania tego.
   - Wracają za dwie godziny - wymamrotałam słabym głosem z trudem powstrzymując się, aby nie zerknąć ponad jego ramię.
   - Zdążymy. A teraz idź na górę do swojego pokoju i zostań tam dopóki tutaj nie skończymy. Potem zabiorę cię stąd, dobrze? - Posłał mi pełne żalu spojrzenie. Delikatnie włożył kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.
   Pokiwałam głową.
   - Dobrze.
   Już chciałam odchodzić kiedy przytrzymał mnie za rękę abym przystanęła. Zbliżył się nie odrywając ode mnie wzroku. Przejechał palcami po moim przedramieniu zostawiając w tamtym miejscu ścieżki dreszczu. Po chwili skrócił odległość między naszymi twarzami łącząc nas w pełnym subtelności pocałunku. Całował jak nigdy dotąd. Tak delikatnie, jakby bał się, że zaraz posypię się niczym krucha porcelana.
   - Przepraszam - wyszeptał w moje usta.

   Po tym jak Zayn kazał mi siedzieć w pokoju,  nie byłam zdolna do robienia niczego innego niż leżenie na łóżku i wsłuchiwanie się w najmniejszy szmer dochodzący z dołu. Myślałam. Zupełnie zatraciłam się w myśleniu nad tymi okropnymi postępowaniami jakie miały miejsce niemalże czterdzieści minut temu. Cholera, byłam świadkiem zabójstwa! W moim domu leży trup, o ile Zayn już go nie wyniósł z tym swoim całym zaufanym przyjacielem, którego nawet nie poznałam. Nie miałam ochoty schodzić na dół i przyglądać się podłużnemu czarnemu workowi z ciałem w środku. Po prostu to wszystko mnie przerastało i sama się dziwię, że jeszcze nie wybuchłam histerycznym płaczem, aby pozbyć się natłoku emocji.
   To wręcz śmieszne. Mimo, że spotykałam się z chłopakiem gangsterem od jakichś kilkunastu tygodni to dopiero teraz poczułam zapach tego całego przestępczego świata. Nawet spotkanie Macka, szefa Zayna, który celował do niego z broni nie wzbudziło we mnie tego "czerwonego światełka" z myślą w jakie towarzystwo mogę się wpakować.Albo już się wpakowałam. Chyba po prostu Zayn zamydlił mi oczy, ale nie celowo. To ja sama nie chciałam widzieć prawdy o jego kryminalnym otoczeniu.
   Gdy tak leżałam na materacu i wpatrywałam się w sufit, usłyszałam pukanie do drzwi.
   - Proszę - wychrypiałam na tyle głośno, aby można to było usłyszeć.
   W przejściu stanął Zayn. Na jego widok poderwałam się z łóżka i podeszłam kawałek do niego z wyraźną radością, że już skończył i zabierze mnie z tego domu.
   - Weź najpotrzebniejsze rzeczy. Będziesz dziś spać u mnie. - stwierdził spuszczając wzrok na czubki swoich czarnych butów. Nadal było widać w nim olbrzymią skruchę.
   Tyle, że ja nie miałam do niego żalu o wtargnięcie Harrego do mojego domu. Przecież sam się tego nie spodziewał. Jednak mimo to chcę, aby wytłumaczył mi parę rzeczy o których z pewnością nie będziemy tu teraz rozmawiać.
   Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
   - Daj mi dwie minuty. Zaraz zejdę na dół. - powiedziałam obrzucając wzrokiem szafę z której zamierzałam wziąć jakieś ubrania na przebranie.

   Po dziesięciu minutach już byliśmy w połowie drogi do domu Zayna. Oczywiście przed wyjściem oceniłam uprzątnięcie jadalni od krwi i dopiero po upewnieniu się, że rodzice nie zobaczą niczego nienaturalnego, spokojnie wsiadłam do Audi Malika.
   Przed chwilą też zadzwoniłam do mamy, aby jej oznajmić, że dziś nie wrócę do domu gdyż przesiaduję u najlepszej przyjaciółki z którą zbyt dobrze się bawię, aby wracać na noc do domu.
   - Jak się czujesz? - zapytał Zayn.
   - Dobrze - Tak naprawdę od środka czułam się fatalnie. Mimo to posłałam mu krótki uśmiech. - Pierwszy raz będziemy spać u ciebie. - Mimo złego nastroju, na tę myśl nie mogłam ukryć podekscytowania.
   Chwycił mnie za kolano.
   Także wykrzywił usta w półuśmiechu odrywając wzrok od jezdni. Jego spojrzenie błyszczało ekscytacją.
   - Powinienem wcześniej cię zaprosić, tyle że moja matka nie wyjeżdża tak często jak twoi rodzice. Wczoraj wyjechała do Waliyhy.
   No tak, Waliyha. Przecież to od niej się wszystko zaczęło. Dzięki niej poznałam Zayna. - Na tę myśl nie mogłam powstrzymać parsknięcia.
   - Co? - mruknął zdezorientowany chłopak.
   - Nic, po prostu przypomniałam sobie nasze początki. Byłeś strasznie wredny. - Uderzyłam go lekko w ramię udając urażoną. Jakby się nad tym zastanowić, mój początek znajomości z Zaynem był strasznie skomplikowany. Kto by pomyślał, że będziemy razem.
   - A ty byłaś strasznie nieśmiała. Wtedy uwielbiałem droczyć takie osoby i napawać się ich wstydliwością do świata.
   - Czekaj, byłam dla ciebie obiektem kpin? - Zmarszczyłam brwi niepewna jego słów.
   - Po części tak, ale potem chciałem zobaczyć też twoją drugą stronę. Dlatego wyciągałem cię na te wszystkie imprezy i wlewałem w ciebie alkohol - Przerwał na moment i podrapał się po brodzie zostawiając na chwilę kierownicę bez kontroli co mnie lekko przeraziło. Po chwili dodał: - Najlepsze były twoje miny, które robiłaś gdy tylko zobaczyłaś mnie w swoim pokoju. - Zmrużył oczy, jakby chciał na nowo zobaczyć tamte sytuacje.
   - Och zamknij się! Przerażałeś mnie. Nie wiedziałam czemu się mnie tak uczepiłeś. - Rozbawiona ponownie wymierzyłam mu pchnięcie w ramię.
   - Podobałaś mi się. Ale zaraz, już cię nie przerażam? - wypowiedział te słowa z teatralnym przejęciem. - Muszę to zmienić! Uwielbiałem gdy kuliłaś się przede mną ze strachu.
   -  Wcale się nie kuliłam ze strachu! - Wyszczerzyłam się do niego.
   Posłał mi cwaniackie spojrzenie w którym dostrzegłam coś jeszcze. Satysfakcję i zadowolenie.
   - Udało mi się cię rozbawić - stwierdził nieco poważniejszym tonem.
   Już miałam odpowiedzieć, gdy samochód zabujał podjeżdżając pod krawężnik chodnika tuż przed domem Zayna. Zgasił silnik i oboje wysiedliśmy z auta. Obrzuciłam spojrzeniem budynek przed sobą, który chował się w ciemnościach nocy przed uliczną latarnią. Nie oświetlony wyglądał naprawdę przerażająco. Dokładnie to samo pomyślałam gdy miałam zostać na imprezie pożegnalnej Waliyhy. Wtedy znajdowanie się w tym domu razem z Zaynem było dla mnie trwogą a dziś prawdziwym ukojeniem.
   Puścił mnie przodem przez drzwi. Gdy stanęłam w korytarzu od razu dobiegł mnie przenikliwy zapach kawy z nutą dymu papierosowego. Tak właśnie pachniał Zayn. Idealnie.
   - Głodna? - Nie czekając na odpowiedź poszedł w stronę niewielkiej kuchni. Otworzył lodówkę i wzrokiem przeglądał każdą półkę z produktami spożywczymi.- Może spaghetti? Albo tortilla? Albo po prostu zamówię...?
   - Serek waniliowy z pewnością mi wystarczy - przerwałam mu sięgając tuż przed jego nosem po plastikowy kubeczek. Nie byłam wielce głodna. Podskoczyłam na metalowy blat kuchenny i sięgnęłam po łyżeczkę.
   - Dobra. Pewnie chcesz pogadać. - mruknął zamykając ze zrezygnowaniem lodówkę. Lustrował mnie przez chwilę zafascynowanym spojrzeniem po czym dodał: - Tylko ciężko będzie mi się skupić, patrząc na ciebie gdy tak siedzisz na tym blacie. Sama wiesz co mi się wtedy przypomina. - Oblizał usta a wyraz jego twarzy mówił z jakim trudem powstrzymuje się, aby nie podejść i zacząć obdarowywać pocałunkami moją szyję.
   Doskonale wiedziałam co mu chodzi po głowie. Sytuacja sprzed pięciu dni, gdy to przyszłam do niego, aby pomóc mu w pieczeniu tortu na urodziny jego matki. Moja wielka chęć pomocy skończyła się na siedzeniu w tym samym miejscu i namiętnych pocałunkach w dość mokrej odsłonie, ponieważ ten ciemnooki brunet wylał na mnie garnek lodowatej wody. Jak się później okazało, tylko dlatego, że miałam na sobie białą sukienkę.
   - Zayn przestań. Naprawdę chcę pogadać. - Zeskoczyłam z blatu odstawiając serek. Posłałam mu zmartwione spojrzenie. - Czy... czy ktoś cię będzie ścigał za to co zrobiłeś?
   Na te słowa rozbawienie od razu zeszło z jego twarzy. W zamyśleniu oparł się jednym barkiem o drzwi lodówki i westchnął ociężale.
   - Nie powinnaś się tym przejmować. Już dość przeze mnie wycierpiałaś. 
   - Chcę żebyś był ze mną szczery. - Skrzyżowałam ręce na piersiach podkreślając swoją upartą postawę. Obchodziło mnie czy grożą mu konsekwencje po tym wszystkim. To przecież normalne.
   - Harry robił interesy z wieloma osobami, którym na pewno nie będzie na rękę to, że nie żyję. Prawdopodobnie po jakimś czasie ktoś zorientuje się, że ktoś go zabił i zaczną szukać sprawcy, ale nie obchodzi mnie to. Ja mam swoich ludzi i można powiedzieć, że jestem nietykalny. - powiedział z nutą dumy w głosie.
   - Skąd wiesz? Ci ludzie pewnie zechcą, abyś spłacił im długi za Harrego a wtedy...
   - Amy, nic mi nie będzie. - uciął krótko najwyraźniej zirytowany tym tematem. Odbił się od lodówki i zaczął chodzić po kuchni wyjmując z kieszeni spodni paczkę papierosów. Po chwili zapalił jednego a zapach nikotyny zaczął rozprzestrzeniać się po całej kuchni.
   Nie lubiłam gdy palił przy mnie. Oznaczało to wtedy, że jest wkurzony lub zdenerwowany.
   - Dlaczego powiedziałeś, że Styles wyjechał? Przecież nie musiałeś kłamać. Zrozumiałabym.
   Oczy mu pociemniały. Wiedziałam jak bardzo nie lubi się tłumaczyć. A tym bardziej w takich kwestiach.
   - Wtedy - Przyłożył skręta do ust i zaciągnął się. - po prostu nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że go zabiłem. Nie miałem zamiaru go zabić, ale sam pierwszy wyciągnął broń. Zrozum, był moim kumplem który pomógł mi stanąć na nogi. Jednak od jakichś dwóch miesięcy zaczął działać indywidualnie, odciął się od naszej grupy i wkopał w jakieś gówno. Wkurwiał mnie bo ciągle miałem przez niego problemy, mówiłem, żeby wrócił do wcześniejszej roboty, ale mnie nie słuchał. - Kolejny buch. - Wtedy, gdy dowiedziałem się o Grece wiedziałem, że nie ujdzie mu to na sucho i znów załatwi nam kłopoty. Chciałem przemówić mu do rozumu, ale on wyciągnął spluwę. Nim się obejrzałem, to ja w niego celowałem. Wydaje mi się, że podświadomie trafiłem pół centymetra dalej od serca. Chyba rzeczywiście nie byłem w stanie go zabić. Potem nie wiedziałem czy rzeczywiście przeżył więc wolałem powiedzieć, że wyjechał i sam znów go znaleźć i wykończył, ale zniknął. Więc założyłem, że nie żyje. - Oparł obydwie dłonie o blat przybierając garbatą sylwetkę. - Poza tym, nie chciałem ci powiedzieć prawdy, bo bałem się, że się mnie przestraszysz i zostawisz. Bo przecież jestem mordercą. - powiedział cicho, ale z wciąż namacalną mocą w głosie.
   Jego słowa tak mnie wzruszyły, że po raz kolejny tego dnia nie potrafiłam powstrzymać łez. Bez wahania podeszłam do niego z pragnieniem by mnie objął, ale nie zrobił tego. Twardo nie zmieniał swojej pozycji podobnie jak ze wzrokiem. Jego mroczne, zabójcze oczy nawet nie obdarzyły mnie spojrzeniem o które w myślach błagałam.
   Lekko zdesperowana, chwyciłam go za ramię do którego także przyłożyłam policzek.
   - Zayn, nie zostawię cię. Ale musisz być ze mną szczerzy. Zawsze, bo inaczej...
   - Dzisiaj - Miał tak nieobecne spojrzenie, jakby myślami i wyobraźnią był zupełnie gdzie indziej. - Jak Harry mówił ci te wszystkie rzeczy o mnie to już myślałem, że... - Zacisnął pięści na krawędzi blatu. - Że cię straciłem, że właśnie uświadomiłaś sobie z kim byłaś. Tak mówiła twoja reakcja. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się bałem, że kogoś stracę.
   - Zayn...
   - Nie możesz mnie zostawić - Nagle wyprostował się gwałtownie i złapał mnie za ramiona. - Mimo, że robię te wszystkie rzeczy, mimo, że zabijam i jestem kim jestem... Nie możesz mnie zostawić. Jesteś moja. Potrzebuje cię. Pamiętaj, że nawet jeśli to ja odejdę, nadal będziesz tylko moja. - mówił szybko i wyraźnie, jakby chciał mi to porządnie wykuć w pamięci.
   - O czym ty mówisz? Jak to "nawet jeśli to ja odejdę"? - zapytałam z paniką w głosie. Mówił z lekka jak opętany. Nie wiedziałam jak zareagować na jego słowa. Nie podobało mi się określenie, że jestem jego. Jestem wolnym człowiekiem.
   - Chodziło mi tu o niedobrowolne odejście.
   Przez chwilę musiałam zastanawiać się nad znaczeniem tego zdania, gdy w końcu do mnie dotarło. Musiało chodzić mu o przenośny sens "gdyby ktoś mnie zabił". Poczułam ukłucie w sercu na samą myśl gdyby ktoś miałby mnie pozbawić życia u jego boku. Nawet u boku człowieka przybierającego od czasu do czasu maskę zabójcy. Jak możesz spotykać się z mordercą?! Ten głosik ciągle gdzieś huczał w mojej głowie, ale cały czas starałam się go ignorować.
   - Nawet tak nie mów!
   Uniósł jeden kącik ust tworząc pociągający półuśmiech. Oczy rozbłysły mu a gniewny wyraz twarzy nagle wyparował. Zawsze dziwiłam się jak szybko potrafi zmieniać nastroje...
   - Nigdy nie dam się zabić, kocie. - Palcem wskazującym i kciukiem chwycił mnie za brodę i przybliżył swoją twarz, aby zostawić na moich ustach pocałunek. Jednak ja odepchnęłam go znacząco.
   - Posłuchaj, nie myśl sobie, że podoba mi się to co robisz. Zayn, zabijasz ludzi. - zniżyłam głos do szeptu jakby bojąc się, że ktoś usłyszy te straszne słowa. Chciałam mu uświadomić o mojej niechęci i obrzydzeniu w stosunku do poczynań jakie wykonuje.
   Jego oczy znów momentalnie pociemniały a szczęka została charakterystycznie zaciśnięta.
   - Tylko tych złych. - wycedził przez zęby.
   - Harry mówił...
   Poczułam uścisk na nadgarstku. Niespodziewanie znów skrócił między nami odległość, jego oddech muskał moje policzki a spojrzenie miażdżyło od środka.
   - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że uwierzyłaś temu skurwielowi?
   Zmarszczyłam brwi na jego porywcze zachowanie.
   - Nie ale... - Starałam się oddalić od jego parzących tęczówek. - Puszczaj to boli!! - krzyknęłam i wolną ręką uderzyłam go w pierś. Nienawidziłam gdy załączał się w nim ten agresywny Zayn z którym nie raz miałam do czynienia, gdy przychodził pijany.
   Myślałam, że mnie posłucha, puści i przeprosi. Ale on zrobił coś zupełnie przeciwnego.
   W mgnieniu oka złapał mnie za uda i uniósł w górę zmuszając bym oplotła go nogami w pasie. Kontrolując swoją siłę, oparł delikatnie moje plecy o drzwi lodówki i zaczął całować po szyi. Namiętnie, co chwilę przygryzając skórę. Tak właśnie radził sobie z agresją. Gdy był wkurzony i wszystko na swej drodze rozwalał, zbliżał się do mnie i zaczynał upajać moim ciałem, jakby całą negatywną energię wyładowywał w naszych pocałunkach co czasem kończyło się zakrwawionymi wargami. Zawsze powtarzał, że wytwarzam w okół siebie uspakajającą aurę co na niego dobrze działa. A ja? Cieszyłam się, że mogę w ten sposób na niego wpłynąć.
   - Wybacz. - powiedział całując teraz moje usta. - Po. Prostu - Kolejne cmoknięcia. - Nie. Chcę. O nim. więcej słyszeć. - Przerwał ustne pieszczoty tylko po to by nabrać powietrza i spojrzeć mi w oczy. - Jak pomyślę sobie w jaki sposób dziś cię dotykał...
   - Ciii - Przyłożyłam mu palec do ust. - Nie myśl już o tym. - Teraz to ja złączyłam nasze wargi w gorącym pocałunku.
   Wplotłam swoje dłonie w jego krucze, gęste włosy. Pachniały tak cudownie, on cały pachniał tak idealnie, że chciałam poczuć go każdą cząstką ciała. Pragnęłam dotykać jego skóry jak jeszcze nigdy dotąd.
   Ktoś kto by stał obok i obserwowałby nas tutaj od jakichś piętnastu minut, powiedziałby, że jesteśmy naprawdę dziwną parą. Najpierw się kłócimy wykręcając sobie ręce a po kilku sekundach stajemy się jak magnez i metal. Nierozłączni. Ale tacy właśnie jesteśmy i czuję, że tej chwili towarzyszą jakieś siły wyższe, ponieważ naprawdę mam ochotę to zrobić. Od tak poczułam, że jestem już gotowa co zdziwiło mnie samą.
   - Zayn - szepnęłam. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. - Ja... - Zagryzłam wargę nie mogąc powstrzymać rumieńca. - Kochaj się ze mną.
   Byłam pewna, że nim znów mnie pocałował dostrzegłam na jego twarzy uśmiech prawdziwej radości, który oczywiście starał się powstrzymać.
   - Z wielką przyjemnością, mała. - Dobrze wiedział jak bardzo się stresuje a specjalnie posyłał mi takie krępujące komentarze.
   Myślałam, że mnie puści i razem pójdziemy, jak normalni ludzie do sypialni, ale on chwycił mnie mocniej bym mu się nie wyślizgnęła i zaczął mnie wynosić z kuchni. Jego sypialnie dzieliły kręte schody, które pokonał bez problemu ze mną na rękach i ograniczoną widocznością przez ciągłe pocałunki.
   Jezu. Powinnam być przybita ostatnimi wydarzeniami, ale nie potrafię. Zayn jest w tym momencie moją receptą na przygnębienie i jedyne czego teraz pragnę to jego.
   Weszliśmy do pokoju o szarych ścianach z łóżkiem po środku. Po lewej kilka szaf, większych i mniejszych a po prawej niewielkie biurko zaśmiecone najróżniejszymi papierami. Gdzieś w tle leciała jakaś muzyka, najwyraźniej z wierzy która stała na jednej z komód. W tym pokoju byłam jakieś dwa razy, ale zawsze gdy tu wchodzę napawa mnie on tą samą ciekawością i fascynacją.
   Zayn postawił mnie zamykając za sobą drzwi. Nie wiem dlaczego, prawdopodobnie dla zasady, bo przecież byliśmy sami.
   Ponownie zaczęłam się nie śmiało rozglądać po jego pokoju, szukając jakiegoś punku zaczepienia bym mogła utkwić w nim zawstydzony wzrok.
   - Hej - Dobiegł mnie łagodny głos - Jesteś pewna? Chcę żebyś pragnęła tego tak samo jak ją, więc zastanów się jeszcze. - Lepiej niech korzysta póki się nie rozmyśliłam.
   Nerwowym odruchem wsadziłam kosmyk włosów za ucho.
   - Chce tęgo. - Zabrzmiało to pewniej niż myślałam.
   Obdarował mnie szerokim uśmiechem. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie całując delikatnie. Połączeni w uścisku zaczęliśmy wycofywać się w stronę łóżka. Po chwili podtrzymując moje plecy ułożył mnie delikatnie na materacu pokrytym czarną kapą. Jego usta zaczęły błądzić po moim ciele zostawiając wszędzie mokre ślady. Jego nie równy oddech przecinał odgłos moich pojedynczych jęków rozkoszy jakiej w tamtej chwili odczuwałam całą sobą.
   Po chwili ściągnął swoją koszulkę ukazując mi swój wytatuowany tors. Jak tylko znów się nade mną pochylił, od razu wbiłam paznokcie w jego plecy. Zaczęłam całować i przygryzać jego ramię, podczas gdy on zajmował się moją szyją.
   W końcu złapał za skrawek mojej bluzki i powoli zaczął unosić jej brzeg. Czułam jak motyle w brzuchu chcą się wydostać. Oblała mnie fala dreszczy, gdy zostawił mnie w staniku a górną cześć ubrania rzucił gdzieś w kąt. Nie raz widział mnie w biustonoszu, ale tym razem skrępowanie brało górę, gdy tak patrzył chciwie na moje piersi. Nie próbowałam się zasłaniać, ale chyba sam zrozumiał, że jego wzrok działa na mnie nieco nieswojo. Zaczął więc całować moje obojczyki powoli zjeżdżając w dół. Siłował się także z moim rozporkiem który złośliwie nie dawał za wygraną. Czułam jak sutki mi twardnieją pod wpływem jego gorącego oddechu, który owiewał mi biust. Ściągnął mi spodnie a potem sobie. Owinęłam nogi w okół jego bioder i przyciągnęłam bliżej siebie.
   Jego ręce powędrowały do zapięcia mojego stanika i przed pozbawieniem mnie niego, posłał mi pytające spojrzenie.
   - Tak - szepnęłam.
   Po chwili leżałam już w samych majtkach. Miał szorstkie dłonie i zimny kojący dotyk podczas gdy dotykał mych piersi. Fala podniecenia oblała mnie niczym gorący strumień wody.
   - Jesteś piękna - mruknął przygryzając mój płatek ucha. - Zabójczo piękna.
   Oparł się na łokciach aby nie obarczać mnie swoim ciężarem i popatrzył głęboko w oczy.
   - Zayn, chyba wiesz, że to mój...
   - Wiem, postaram się być delikatny. - Poczułam jak jego jeden palec chwyta za moje czarne figi i powoli zsuwa je z bioder.
   Przymknęłam oczy mocniej wbijając mu paznokcie tym razem w ramiona. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innymi, niż o pragnieniu poczucia go w końcu w sobie.
   Leżałam przed nim nagusieńka i zupełnie mu oddana. Odkleił się na moment ode mnie i usłyszałam dźwięk rozrywanej folii. Po sekundzie znów czułam ciepło jego ciała na sobie.
   - Otwórz oczy, chcę żebyś na mnie patrzyła gdy to zrobię.
   Posłuchałam go. Przez zaszklone tęczówki widziałam rozmazany obraz jego twarzy. Gdy kilka łez wypłynęło na policzki mogłam wyraźniej dostrzec te kakaowe tęczówki przepełnione skupieniem i spokojem. Złapał mnie za tył głowy i uniósł lekko w górę.
   - Płaczesz - zmartwił się.
   - Bo jestem szczęśliwa - Uśmiechnęłam się co nieco go uspokoiło.
   Także pozwolił sobie na krótki uśmiech po którym jednak nabrał skupiony wyraz twarzy. Jedną ręką złapał mnie za dłoń a drugą mocno trzymał w tali. Padał na niego blask księżyca wydobywający się zaa okna tuż nad łóżkiem. Wyglądał cudownie. 
   W końcu poczułam jak we mnie wchodzi. Nie było to delikatne ani mocne. Pod wpływem bólu ścisnęłam jego dłoń wydając z siebie cichy jęk.
   - Kocham cię - powiedział.
   Ja jego także, ale nie miałam siły by mówić.
   Wygięłam swoje ciało pod wpływem rytmicznych pchnięć. Powieki w tamtej chwili były zbyt ciężkie, więc przymknęłam je upajając się przyjemnością jaką dawał mi Zayn. Nie wiem co teraz leciało z głośników wierzy, ale z pewnością ta piosenka stanie się moją ulubioną.
   Nasze ciężkie oddechy spajały się w całość, podobnie jak ciała, dłonie, miłość. Rozkosz zawładnęła nad bólem i teraz odważyłam się kręcić biodrami podchodząc pod rytm bruneta. Nasze usta odnalazły siebie nawzajem dodatkowo łącząc nas w pocałunku wyrażającym tysiące uczuć, których nie da się ubrać w słowa.
   Dziś poczuliśmy siebie w stu procentach.
   Dziś poczułam, jak bardzo go kocham.
   Leżeliśmy teraz zdyszani na łóżku wpatrując się w sufit nadal trzymając się za dłonie. Nadzy, szczęśliwi i nasyceni miłością. Nasze klatki piersiowe równo opadały i unosiły się.
   Nagle zrozumiałam dlaczego tak wiele osób powtarza "w życiu piękne są tylko chwile". Bo już nigdy nie będzie cudowniej niż teraz i nigdy nie będę czuć tak samo jak w tej chwili.
   - W porządku? - zapytał podpierając się jedną ręką za głowę. - Coś cię boli?
   Spojrzałam na niego czule. Także podparłam się na łokciach aby być na równi z jego twarzą.
   - Jeśli ból z miłości jest możliwy to tak.



~***~
I tą oto tandetną końcówką, kończę Loud Silence.
Nie wiem co mam pisać. Jeszcze nie uwierzyłam, że to koniec!!!
Pragnę wszystkim serdecznie podziękować za wytrwanie, cierpliwość i te wspaniałe komentarze. 
Wiem, że miewałam gorsze i lepsze rozdziały, że czasem bardzo długo nie dodawałam. Mimo to, Wy ciągle byliście ze mną. Niektóre komentarze po prostu wzruszały mnie do łez, powodowały że darłam jape na cały dom i piszczałam z radości. Serio. Dlatego dziękuje za doprowadzanie mnie do skrajnych emocji, które jednocześnie dodawały mi motywacji do pisania. <3 Nie myślałam, że będę miała chociażby dziesięciu czytelników a tu taka niespodzianka. 44 obserwatorów?! Dla mnie to naprawdę dużo i....ugh. PO PROSTU DZIĘKUJĘ, ŻE CZYTALIŚCIE I MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁO!

Chciałabym też podziękować Paulinie, która była...hymm, można powiedzieć dużą podporą dla mnie podczas pisania tego bloga. To ona mnie chwaliła, wyzywała, podpowiadała i znosiła ciągłe gadanie o rozdziałach! Dzięki Paula!!! 

Co do nowego bloga. Gdyby ktoś byłby zainteresowany.
Mam już mniej więcej ustalony zarys fabuły itd. Jestem w trakcie tworzenia, więc wkrótce powinnam podać link który zamieszczę tutaj, na Loud Silence. Szczegóły podam w osobnym poście. 


Pozdrawiam i Kocham Was! Dziękuje jeszcze raz za wszystko :) 
  










niedziela, 7 września 2014

Rozdział 33

   Przekroczył próg mojego domu wnosząc ze sobą negatywną aurę. Stąpał po drewnianych panelach zostawiając błotne ślady. Wzrokiem chłonął wnętrze domu. Rozglądając się na boki kiwał głową i gwizdał z udawanym podziwem.
   - Masz piękny dom - powiedział ze sztucznym uznaniem. - Rodzice pewnie dobrze zarabiają. - Nieustanie sunął w przód kierując się w stronę salonu. Zachowywał się jak klient na oględzinach, który jest zainteresowany kupnem tej posesji.
   Wycofywałam się powoli, bacznie obserwując każdy jego najmniejszy ruch. Nie zdążyłam wymyślić jeszcze planu więc gorączkowo próbowałam wczepić do głowy jakiś pomysł jak go stąd wykurzyć.
   - Na pewno są bogaci - Zaśmiał się pod nosem. - Zayn nie zainteresowałby się biedaczką.
   - Czego chcesz? - wycedziłam przez zęby, używając najbardziej odstraszającego tonu na jaki było mnie stać.
   Zrobił niezdecydowaną minę.
   - Poznać cię. W końcu spotykasz się z moim najlepszym kumplem, prawda? - Przystanął. - Chociaż nie, już się kiedyś spotkaliśmy. Wtedy nie przypuszczałem, że ty i on... Dobrze rozegraliście tamtą scenkę.
   Natychmiast przypomniałam sobie jego agresywne zachowanie podczas napadu u Grece. Gdyby teraz zaczął tak się zachowywać z pewnością by mnie zabił. Jak na razie, biorąc pod uwagę jego spokojne zachowanie, postanowiłam grać na zwłokę. Poczekam na Zayna który powinien się niedługo zjawić i wszystko załatwi.
   Z drugiej strony nie wiem ile zdołam zachować spokój. Mam ochotę wydłubać mu oczy za to co zrobił Grece. Wiem, przysięgałam sobie, że gdy tylko go spotkam to przyłożę mu w nos, ale teraz nagle odwaga mnie opuściła. Muszę udawać małą, bezbronną dziewczynkę a w odpowiednim momencie zaatakować! Nie wiem po co tu przyszedł, ani dlaczego nie wyjechał jak Zayn mówił, ale z pewnością nie dam mu się zastraszać.
   - Jak sam zauważyłeś, tak, poznaliśmy się wcześniej. Więc wydaje mi się, że nie masz tu czego innego szukać.
   - Och, skąd tyle nienawiści z twojej strony? - Chwycił się teatralnie za pierś i udał urażonego.
   Automatycznie pomyślałam o Grece, która teraz pewnie relaksuje się w jednym z najdroższych SPA w mieście. Przyznała się rodzicom o gwałcie co nie było dla niej łatwe. Wiele razy rezygnowała z tego postanowienia, lecz definitywnie to ja ją przekonałam do powiedzenia prawdy. Od tamtego czasu odreagowuje stres w ekskluzywnym SPA, które zafundował jej ojciec. Sam jest teraz zajęty szukaniem "przestępcy w kominiarce" którego zidentyfikowała jego córka. Namówiłam ją, aby nie podawała prawdziwego rysopisu Harrego biorąc pod uwagę jego groźbę, która wyraźnie mówiła co zrobi, gdy go wyda.
   W każdym bądź razie Grece nie ma już od dwóch tygodni. Dziękowałam w duchu, że jest teraz po za zasięgiem Stylesa, który na pewno nie domyśla się gdzie znajduję się w tym momencie jego ofiara.
   Postanowiłam jak na razie, nie przyznawać się, że wiem co zrobił mojej koleżance. W przeciwnym razie mógłby się na prawdę wściec i nie wiadomo co by mi zrobił, tym bardziej, że nie wiem po co przyszedł. Świadomość, że  może mieć do mnie takie same zamiary jak do Grece powodowała bezlitosny uścisk w mojej klatce piersiowej... Zachowaj spokój, Amy.
   - Słuchaj, jestem trochę zajęta więc...
   - Właściwie miałem nadzieję, że zastanę tu Zayna. Ale teraz gdy już wiem, że jesteś mu bliska, ty też mi się nadasz. - Posłał mi zagadkowe spojrzenie z którego mogłam jedynie wyczytać złość. Mimo to, był jak na razie spokojny. Zero agresywnych ruchów.
   Przełknęłam głośno ślinę rozglądając się ukradkiem za czymś, co mogłoby posłużyć mi za broń. Żałowałam w tamtym momencie, że mój ojciec nie jest fanatykiem wojennych karabinów, które powieszałby na ścianach aby eksponować je i podziwiać każdego dnia. Żałowałam też, że mój ojciec nie jest tatą Amber Grynn z mojej klasy, która ciągle narzeka na myśliwskie sprzęty do zabijania zwierząt w swoim domu. Ja miałam do dyspozycji jedynie metalową, długą szuflę do czyszczenia kominka. Znajduję się ona na drugim końcu salonu, więc aby się do niej dostać musiałabym powoli i nieznacząco przesuwać się w tamtą stronę.
   Postanowiłam jak najdłużej przeciągać rozmowę.
   - Niby po co ci jestem potrzebna? - Zaczęłam stawiać malutkie kroczki w tył, zgodnie z moim planem.
   - No wiesz, Zayn cię lubi. To widać już od kilku tygodni, że jakaś baba ma na niego wpływ. Zły wpływ. - rzekł idąc krok w krok za mną.
   - O co ci chodzi?
   Zmarszczył brwi nabierając zniecierpliwiony wyraz twarzy.
   - To przez ciebie się zmienił głupia suko. Zmiękczyłaś go, już nie jest taki twardy jak kiedyś. Chcę udawać przed tobą dobrego, uczynnego faceta, aby ci zaimponować. A tak naprawdę wcale taki nie jest. Zbyt długo siedzi a tym gównie, aby powracać do swojego poprzedniego, dobroczynnego oblicza o którym już dawno zapomniał. Tyle, że ostatnio... - Posłał mi miażdżące spojrzenie. - pojawiłaś się ty. I nagle zaczęło mu świtać kim był przedtem. A był zerem, uwierz. Dzięki mnie stał się kimś. Znajdowanie się na szczycie łańcucha pokarmowego zawdzięcza swojemu bezpośredniemu i wyrafinowanemu charakterowi, którego chcesz go pozbawić, aby z powrotem się stoczył. On nie może być miękki w tym fachu. - Lustrował mnie morderczym wzrokiem a słowa wypluwał z taką wrogością, że o mało nie schowałam się przed nim w kącie.
   To co opowiadał było straszne, tylko czy prawdziwe? Czy rzeczywiście tak bardzo zmieniam Zayna, działając na jego nie korzyść? Tak bardzo cieszyłam, że zaczyna odczuwać ludzkie emocje takie jak: współczucie, miłość, troskę, że zapomniałam w jakim bezpośrednim otoczeniu się znajduję.
   - Mylisz się. Nie każdy gangster musi być wyprany z emocji. Zayn zaczyna odczuwać ludzkie aspekty i to mu daje przewagę! - krzyknęłam niepewna czy zaraz nie oberwę za swoje słowa. Pocieszała mnie myśl, że jestem coraz bliżej mojej "nieustraszonej broni" - metalowej szufli.
   Usłyszałam donośny rechot z jego ust.
   - Jeśli tak uważasz, to jesteś jeszcze naiwniejsza niż myślałem, słonko. Zayn tylko udaje, że się zmienia.
   - Nie prawda.
   - Ach tak? Myślisz, że gangsterka to tylko sprzedawanie prochów i wymachiwanie bronią dla zabawy? Malik zabija ludzi, rani ich, okrada z dobytku całego życia. Oto czym się zajmujemy!
   Te słowa były niczym cios w twarz. Gdzieś w podświadomości zdawałam sobie z tego wszystkiego sprawę, ale nigdy nie chciałam usłyszeć na głos czym zajmuję się Zayn. Zawsze powtarzałam sobie, że jego zarobkami są niewielkie przestępstwa, wymijałam myśli o zabijaniu czy niszczeniu komuś życia.
   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mało o nim wiem. Faktem jest to, że zawsze zmieniał temat, gdy pytałam go jak wygląda ta cała nielegalna, niebezpieczna praca. Myślałam wtedy, że po prostu nie ma ochoty o tym mówić. Zdawałam sobie też sprawę, że dokonuje rabunków czy czasem komuś przyłoży, ale o morderstwa go nie podejrzewałam. Może rzeczywiście byłam zbyt naiwna i głupia aby usprawiedliwiać to wszystko zarabianiem na rodzinę...
   - Byliśmy kiedyś dobrymi kumplami. I wiesz co? Dwa tygodnie temu ten skurwysyn chciał mnie zabić. - Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Każde nowe zdania z jego usta osłabiało mnie coraz bardziej, nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymam. - Patrz. - Nakazał podnosząc rąbek czarnej koszulki po samą pierś. Dostrzegłam niedaleko sutka świeżo zaszytą ranę - jak mogłam się domyślić - po postrzale.
   Natychmiast zaczęłam obmyślać co mogło dziać się dwa tygodnie temu. Wtedy pierwszy raz Zayn powiedział, że mnie kocha. A było to późną nocą, po tym jak wrócił z załatwienia sprawy z Harrym. Zarzekał się, że kazał mu wyjechać, że już nie wróci. Był roztrzęsiony i skołowany, nie obecny myślami. Jego zachowanie wskazywało na to, że przeżywał postrzelenie przyjaciela, może też i żałował? Nie chciał mi niczego więcej wyjaśniać, oprócz tego, że Styles wyjechał już na zawsze. Czy słowem "zawsze" chciał określić zabójstwo?
   Zrobił to dla Grece, o mnie też się obawiał. Musiał wybierać między naszym bezpieczeństwo a życiem tego przestępcy? Co go skłoniło do posunięcia się tak daleko? Skoro rzeczywiście się przyjaźnili, musiał być mocno zdesperowany.
   - Zrobił to, ponieważ dopuściłeś się okropnego czynu! Zraniłeś moją koleżankę! - wrzasnęłam nie mogąc dłużej się powstrzymywać. Bałam się, ale jednocześnie kipiała ze mnie złość.
   - A więc wiesz i o tym - Udał zadumę drapiąc się po brodzie. - Mała była niezła.
   Na te słowa nie wytrzymałam i szybko sięgnęłam po długą jak moja ręka, metalową szufelkę do kominka. Chwyciłam ją jak kij bejsbolowy i ostrzegawczym wzrokiem patrzyłam na Stylesa.
   Mężczyzna zaskoczony uniósł brwi. Jednak po chwili znów przybrał tą pełną pogardy i rozbawienia maskę.
   - Chcesz się ze mną bić? - prychnął.
   Korzystając z jego chwilowego rozkojarzenia, uderzyłam go metalowym narzędziem w biodro.
   - A to za Grece! - Znów zamachnęłam się i uderzyłam go w krocze. Tym razem chłopak nie zniósł bólu i przeklinając pod nosem padł na kolana, trzymając się za obolałe miejsce.
   - Ty dziwko - wyjąkał.
   Nie zważając już na niego większej uwagi, wzięłam nogi za pas i ruszyłam w stronę drzwi. Przemierzyłam krótki odcinek salonu i dotarłam do holu, który prowadził już tylko do drzwi wyjściowych. Zaraz! Muszę wziąć komórkę, aby zadzwonić na policję! Jeśli teraz ucieknie, na pewno już nigdy go nie złapią!
   Oszołomiona odwróciłam się i zobaczyłam, że próbuje się podnieść. Podpierał się fotela stojącego przy sofie na której zostawiłam telefon. Podejmując najszybszą decyzję w moim życiu, rzuciłam się na urządzenie. Capnęłam przedmiot ledwo nie upuszczając z dłoni i z powrotem pobiegłam w stronę wyjścia.
   Złapałam za klamkę drzwi wyjściowych. Na korytarz chwilowo wpadł blask księżyca i zimne powietrze z dworu, gdy nagle moją nadzieję na ucieczkę zniweczyła siła, która zatrzasnęła drzwi z powrotem. Uniosłam głowę i ujrzałam nad sobą jego rękę. Poczułam jego oddech na nagim ramieniu i zapach męskich perfum. Przymknęłam oczy pogrążona we własnej porażce.
   - Lubisz bawić się w kotka i myszkę? Bo ja nie za bardzo. - wyszeptał mi do ucha.
   Ze złości ścisnęłam to co miałam w dłoni. No tak! Nadal trzymałam metalową szuflę. Gdy tylko poczułam jego dłoń na swoich włosach, gwałtownie cofnęłam rękę w tył, aby trafić go w przypadkowe miejsce. Lecz zamiast usłyszeć kolejny skowyt z bólu, sama poczułam parzącą siłę na moim nadgarstku. Wykręcił mi rękę tak, że musiałam odwrócić się do niego przodem. Spojrzałam przerażona w jego zielone tęczówki które tryskały furią. Usta wykrzywił pod dziwnym kątem gdy tak przez chwilę mi się przyglądał z bliska.
   - Nie brzydka. - mruknął jakby do siebie.
   Zmarszczyłam brwi speszona jego słowami. Wyczuwając, że trzyma mnie tylko za jedną rękę instynktownie wymierzyłam mu policzek. Nie było to zbyt mocne uderzenie, ale przynajmniej pozwoliło mi na wyplątanie się spod jego łap. Znów ruszyłam biegiem, tym razem w stronę wąskiego korytarza. Za sobą słyszałam jego kroki i przekleństwa, dlatego skręciłam do pierwszego, lepszego pomieszczenia, którym okazała się garderoba w której niegdyś ukrywał się Zayn. Cóż za ironia, pomyślałam.
   Wleciałam do ciemnego pokoiku, w którym nie było okien. Jednak nie ciemność była teraz moim zmartwieniem a zagrodzenie samej siebie przed Stylesem drewnianymi drzwiami. Próbowałam zatrzasnąć je nim zdąży do nich dotrzeć, ale na moje nieszczęście poczułam upór pod drugiej stronie.
   - Kurwa, masz przejebane! - usłyszałam zachrypnięty głos.
   Zaczęłam histerycznie jęczeć i szlochać, gdy tak mocowałam się z drzwiami. Ślizgałam się po drewnianych panelach, gdyż byłam w samych skarpetkach. Napierałam na drewnianą powierzchnię z całej siły, ale po chwili upadłam na podłogę gdy drzwi otwarły się na oścież. Musiał w nie kopnąć. Wszedł do środka i momentalnie złapał mnie za włosy zmuszając bym wstała.
   - Zostaw mnie!!! - krzyczałam wylewając to nową porcję łez.
   - Bo co kurwa mi zrobisz? - Pociągnął mnie w stronę jadalni.
   Czułam jak zaraz wyrwie mi kępę włosów. Krzyczałam i prosiłam by przestał, ale on stał się jakby głuchy. Odsunął krzesło od stołu i popchnął mnie na nie bym usiadła. Oczywiście natychmiast zerwałam się by wstać i ponownie podjąć z nim walkę, lecz wtedy wyjął coś za paska swoich jeansów.
   Uśmiechnął się triumfalnie widząc jak zamieram na widok pistoletu.
   - A teraz grzecznie przestaniesz krzyczeć i się ruszać. - powiedział przykładając mi lufę do głowy dla podkreślenia swoich słów.
   Czułam jak wszystkie mięśnie mi się kurczą. Nawet gdybym chciała mu teraz pokazać, że mam gdzieś jego rozkazy, to nie mogłabym. Obraz połyskującego, mrożącego krwi w żyłach przedmiotu sparaliżował mnie do reszty. Nawet łzy chowały się przed spluwą.
   - Widzisz, gdy mam to cacko, mogę wszystko.
   - Jesteś nienormalny. - szepnęłam.
   - Często mi to mówią. Ale problem nie leży we mnie tylko w całej ludzkości. Ludzie boją się odmienności i innego spojrzenia na świat, dlatego tyle osób jest pozamykanych w zakładach psychiatrycznych. - zaśmiał się ze zgrozą.
   Ja nawet na niego nie spojrzałam.
   Odchrząknął.
   - Kiedy przyjdzie twój chłoptaś? Mam do niego zadzwonić czy sam wleci na małe przedstawienie?
   Nie do końca go słuchałam. Zastanawiałam się teraz czy Zaynowi chodziło właśnie o to mówiąc "jesteś przeze mnie zagrożona". Zadawałam sobie pytanie czy my w ogóle do siebie pasowaliśmy. No właśnie - pasowaliśmy - bo Harry z pewnością mnie zabije. Co mógł mieć innego na myśli mówiąc "małe przedstawienie"? W tym momencie, gdy głupie naciśnięcie spustu dzieliło mnie od śmierci, zaczęłam poważnie zastanawiać się nad swoim życiem. Co się stało z moją rodziną? Praktycznie se sobą nie rozmawiamy, mijamy się jedynie w drzwiach gdy ja wychodzę do szkoły a oni wracają z pracy. Pozdrawiamy się typowymi powiedzonkami typu: dzień dobry, jak ci minął dzień, dobranoc, ale to tylko puste słowa. Nie zastąpią nam więzi rodzinnych. Przez długi czas łudziłam się, że po prostu muszą tyle pracować, żeby zarabiać na dom, jedzenie i corocznie wakacje za granicę. Ale to tylko sobie wpajałam, aby nie czuć tego ogromnego bólu odtrącenia. Mogłabym mieszkać w dwupokojowym mieszkaniu a na wakacje nie musiałabym jeździć wcale, byleby być z nimi razem. Gdyby na prawdę chcieli, mogliby jeszcze poprawić nasze relacje. Jestem ciekawa jak mocno odczują mój brak i czy w ogóle zapłaczą na nad moim grobem.
   To Zayn stał mi się najbliższą osobą. Zastępował mi każdego członka rodziny jak i znajomych. W nim jednym widziałam wszystko, lecz teraz mam duże wątpliwości. Nie był ze mną szczery, okłamał mnie, prawdopodobnie jest zbrodniarzem, ale moje uczucia nie zmieniają się co do niego. Jest dla mnie...
   Z natłoku myśli wyrwał mnie donośny głos Harrego.
   - Ooo! W końcu! - krzyknął w stronę salonu i machinalnie mocniej przyłożył mi broń do skroni.
   Uniosłam powoli smętny wzrok. Pierwsze co do mnie dotarło to ciemną, niemal czarną głębie oczu z których raziła wściekłość, ale też i nutka strach. Dopiero potem rzuciłam spojrzeniem na resztę sylwetki Zayna. Stał w rozkroku na środku salonu, jakieś pięć metrów od nas. Ubrany w sprane jeansy, białą, za dużą koszulkę i skórę niedbale narzuconą na ramiona. W dłoni trzymał jedną, wypełnioną po brzegi siatkę. Jego klata piersiowa opadała i unosiła się w nienaturalnym tępię a mocno zaciśnięta szczęka jeszcze bardziej podkreśla jego kwadratową twarz. Wilgotne włosy sterczały na wszystkie strony, kilka kosmyków opadało mu na oczy, które biły piorunami w naszą stronę. 
   - Wiecznie spóźniony - parsknął. - Ale przynajmniej caaaały i zdrowy. Jakieś komplikacje na drodze? Korki? Wypadki? - zapytał Harry z udawanym zainteresowaniem.
   - Masz trzy sekundy, żeby opuścić broń i wypierdalać. - wycedził przez zęby Malik.
   Harry obszedł dookoła krzesło, uśmiechając się cwaniacko.
   - Albo co? Znów SPRÓBUJESZ mnie zabić? Co jak co, ale celności to ty nie masz za dobrej. A może umyślnie trafiłeś pół centymetra dalej od serca? Nie byłeś w stanie ze mną skończyć? Z przyjacielem który pomógł ci wydostać się z dołka a teraz celuje do twojej dziewczyny? Powinieneś to przewidzieć. Byłeś zbyt słaby, żeby mnie zabić to teraz będziesz zbyt słaby żeby ją uratować. Sam widzisz jak ona cię zmiękczyła.
   - Wiedziałem, że jeśli trafię w serce zafunduję ci szybką śmierć. Trafiłem w płuco abyś zdychał powoli. - mruknął Mulat, ledwo powstrzymując się przed ruszeniem na zielonookiego.
   Harry zacmokał teatralnie i złapał mnie za głowę.
   - Jaka szkoda, że nie wyszło. Bo widzisz, mam dużo znajomych lekarzy i bez problemu wyjęli kulę. - Spojrzał gdzieś w bok zastanawiając się chwilę. - A właśnie, co u Macka? Szefunio już wie jak mnie chciałeś sprzątnąć?
   - Ucieszył się gdy mu powiedziałem. Wznieśliśmy za to jebany toast. - upuścił siatkę i ruszył w naszą stronę.
   - A-A-A! - zawołał Styles jednocześnie hamując Zayna - Jeszcze krok a wymierzę jej kulkę prosto między oczy!
   Brunet po raz pierwszy na mnie spojrzał. Lodowaty wzrok przeszywał mnie na wylot, jednak ja potrafiłam z niego wyczytać jak bardzo mu przykro.
   - Czego chcesz? - zapytał nad wyraz spokojnie.
   Styles ponownie obszedł krzesło dookoła ze skupieniem na twarzy.
   - Zabawić się. Chcę patrzeć jak cierpisz gdy ją zabiję. Albo nie od razu zabije... - znów podrapał się po brodzie udając zadumę.
   - Jeśli ją tkniesz!
   - Jak? - Nagle jedna łapa Harrego ścisnęła moją pierś. Jęknęłam z bólu. - Tak? - Zaczął wbijać mi paznokcie w skórę i okrężnymi ruchami ugniatał mi biust.
   Momentalnie zrobiło mi się niedobrze, czułam jak cały obiad podchodzi mi do gardła. Zacisnęłam dłonie na krawędzi krzesła, aby odruchowo nie zacząć bić tego okrutnika obok mnie. Gdybym podjęła z nim walkę z pewnością by wystrzelił. Bezradnie musiałam dzielnie wytrzymywać jego obleśne obmacywanie.
   Zażenowana widziałam jak Malik gotuje się ze złości. Przygryzł trzęsące wargi, załapał się nerwowo za głowę po czym zaczął chodzić w prawo i lewo.
   - Kurwa przestań! Ty pierdolony... - wrzasnął lecz Styles mu przerwał.
   - Pamiętaj, jeden agresywny ruch a ją zabiję. Nie ruszaj się. - zażądał spokojnie.
   Wyprowadzony z równowagi Zayn nie chętnie przystanął. W tym samym momencie zielonooki puścił mój biust.
   - Porozmawiajmy sobie. - Mimo, iż stał za mną, czułam jak szeroko się uśmiecha. - Opowiadałem dziś Amy jaki z ciebie kłamca. Nie mówisz jej jak dokładnie zarabiasz, może teraz się przyznasz?
   Spojrzał na niego spode łba a morderczy wyraz twarzy mówił "zamknij się". Przeniósł wzrok na mnie. Poczułam jak łzy z powrotem pragną wpłynąć na policzki.
   - Dobra, sam to powtórzę - wtrącił znowu. - Zayn jest wyrafinowanym mordercom. Jeśli będzie miał zlecenie zabicia kobiety w ciąży - zrobi to. Nie raz też zabawiał się takimi jak ty, słonko.
   - Amy... - moje imię w jego ustach brzmiało teraz tak... inaczej.
   - Dlatego nie mogę zrozumieć, jak taka dziewczyna jak ty, słonko, spotyka się z takim chłopakiem jak on. A może podnieca cię jego buntownicze zachowanie? - zarechotał.
   - Amy...
   - Czy to prawda? - przerwałam mu. Chciałam to po prostu usłyszeć.
   Westchnął ociężale.
   - Tak, zabijałem ludzi - wypowiedział to w taki sposób, jak dziecko przyznające się do winy.
   - Yy... poprawka. Zabijasz nadal. - znów odezwał się protekcjonalny głos Harrego.
   Spuściłam wzrok. Jego potwierdzenie wystarczało mi całkowicie. Tak, spotykałam się z mordercą i gdzieś w głębi duszy, wiedziałam o tym wcześniej. Głosik w mojej głowie sam podpowiadał mi, że to robi.
   Powinnam odczuwać teraz obrzydzenie, strach do jego osoby, ale ja nadal darzyłam go mocnym, wciąż nieokreślonym uczuciem. Wiedziałam, że mnie nigdy by nie skrzywdził.
   - Mało tego, spotyka się z tobą dla pieniędzy. Ile razy był u ciebie w domu? Lepiej sprawdź czy nic nie zginęło. To złodziej.
   - Nie słuchaj go. - poprosił Zayn. Tonacja jego głosu zupełnie wtedy do niego nie pasowała.
   Spojrzałam mu prosto w oczy, chcą pokazać mu, że jestem z nim. Że słowa Harrego nic dla mnie nie znaczą. - Chce nas poróżnić. - dodał.
   Zamierzałam wtoczyć w to wszystko swój plan.
   - I mu się to udaje! - krzyknęłam w jego stronę. Z zaciętą miną obserwowałam jak zmieszał się na moje słowa. Idealna reakcja, pomyślałam. Po chwili zwróciłam się do Stylesa: - Opowiedz mi o nim więcej. Chcę wiedzieć z jakim brutalem się zadawałam. - zażądałam.
   Loczek połknął haczyk, ponieważ na moje słowa uśmiechnął się niczym rekin. Dumnie uniósł głowę, podkreślając przy tym swoją wygraną i przewagę.
   - W końcu zrozumiałaś.
   - Tak - Ponownie spojrzałam na Zayna wzrokiem pełnym pogardy i odrazy. - Od jak dawna robi to ten śmieć?
   Czułam jak zimny metal nie dotyka już mojej skroni. W oczach Harrego wiedziałam pewnego rodzaju politowanie. Przykląkł przy moim krześle, broń swobodnie trzymał obok kolana, ale nie zwracał na nią uwagi. Patrzył na mnie z pełnym zainteresowaniem, jednak widziałam też jak kątem oka obserwował Mulata.
   - Słonko, spotykałaś się z prawdziwym potworem. Nie masz pojęcia jaka byłaś naiwna. - Jego poważny ton przyprawiał mnie o ciarki na plecach. Musiałam pilnować się, aby nie spuścić wzroku na spluwę, lub Zayna. - Zabijanie to dla niego przyjemność. A ty nie lubisz zabijać prawda? - zapytał czule, jak do dziecka. Uniósł rękę i chwycił za mój kosmyk włosów, który od dłuższego czasu opadał mi na oczy.
   Postanowiłam nieodwracalnie wykorzystać jego chwilę nieuwagi. Sprawnym ruchem wykopałam mu z dłoni pistolet, który posunął kawałek dalej po podłodze. Szybko zerwałam się z krzesła i podniosłam gnata. Wyprostowałam się i w mgnieniu oka, teraz to ja byłam panem sytuacji.
   Ręce trzęsły mi się jak galarety a krople zimnego potu spływały po czole, gdy tak stałam przodem do zielonookiego i celowałam mu w głowę.
   - Stój! Nie ruszaj się! - wrzeszczałam co sił w płucach. Adrenalina dodawała mi odwagi, ale nie uspakajała świadomości, że mogę zabić człowieka. Mimo stanowczych rozkazów jakie wydawałam, panicznie się bałam.
   Zdezorientowany Harry, chcąc nie chcą, słuchał mnie i stał nieruchomo z rękami uniesionymi w górę. Czułam, że muszę nacisnąć spust, że muszę go zabić inaczej to on zakończy mój żywot. Zupełnie zapomniałam o Zaynie, który coś mówił za mną.
   - Amy, spokojnie - powiedział dotykając delikatnie mojego ramienia, jakby bał się agresywnych ruchów z mojej strony.
   - Muszę go zabić Zayn. Pamiętaj co zrobił Grece. - mówiłam jak obłąkana. Z dzikim, przekrwionym wzrokiem, trzęsącymi rękami i nogami, zaciśniętymi zębami oraz bronią z pewnością wyglądałam jak psychopatka.
   - Ciii... Spokojnie, nie musisz go zabijać. Daj mi pistolet. - poprosił ostrożnie Malik, stając obok mnie.
   - Daj jej się wykazać!!! - wykrzyczał Styles w wyraźnym rozbawieniem, które dodatkowo przybijało moją psychikę. No bo jak ktoś może się cieszyć, gdy jest na pograniczu śmierci? Tylko w filmach ludzie się tak zachowują.
   - Zamknij się! - Mocniej zacisnęłam palce na gnacie a nogi ustawiłam w wygodniejszym rozkroku. W odpowiedzi usłyszałam jego okropny rechot. - Zabije cię!
   - Oddaj mi broń, Amy. - rozkazał stanowczo Zayn. - No już. Pozwól mi to zrobić.
   Powoli spojrzałam na niego. Zatroskany wyraz twarzy i złość w oczach, to jedyne co mogłam zarejestrować zanim z powrotem utkwiłam wzrok w Harrym.
   - Nie odważysz się, słonko. - usłyszałam.
   W tej samej chwili Zayn chwycił za lufę pistoletu. Spojrzałam na niego przestraszona.
   - Daj. Nie pozwolę byś ty to zrobiła.
   Czułam jak spod mokrych od potu palcy wyślizguję mi spluwę. Nie opierałam się, pozwoliłam mu przejąć ten ciężar i presję.
   Po chwili sam wycelował w Harrego a mnie kazał do siebie podejść.
   - Wtul się we mnie, zatkaj uszy i zaśpiewaj sobie coś, dobrze? - zapytał głaszcząc mnie jedną ręką po głowie. Spojrzenie miał zimne a zarazem tak zatroskane.
   Przytaknęłam, pozwalając na to by bezpiecznie objął mnie wolną ręką. Wtuliłam się w jego barki a brodę oparłam mu na ramieniu. Zatkałam sobie uszy jak kazał i zaczęłam śpiewać jedną z moich ulubionych kołysanek. Gdzieś za mną dochodziły stłumione odgłosy rozmów, ale nie obchodziły mnie one. Całkowicie oddałam się przypominaniu słów piosenki z dzieciństwa.

W muszelkach Twoich dłoni
Ocean śpi spieniony
Więc przystaw je do ucha
I słuchaj, słuchaj

A gdy otworzysz dłonie
Na każdej białej stronie
Zobaczysz mapę życia
Więc czytaj, czytaj

A dłonie tak bezbronne
Unosi życia prąd
Jak białe brzuchy ryb
Gdy gna je wodna toń.

   Po chwili brzmienie mojego śpiewu, przeciął odgłos strzału.


 ~***~
Nie, to jeszcze nie koniec.
Chciałabym, podziękować wszystkim za komentarze. Ggdyby nie one, ten rozdział pojawiłby się o wiele później. A motywacja, którą przekazywaliście mi w tych słowach doprowadziła do tego, że siedzę dla Was do północy mimo, iż jutro muszę wstać o 6.30. TO WSZYSTKO DLA WAS, KOCHAM WAS NORMALNIE.

PS: Przewiduje jeszcze z jeden lub dwa rozdziały, do zakończenia tej historii + przepraszam za wszystkie błędy ale nie sprawdzałam.


sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 32

   Amy P.O.V
   Nie wiem ile już tak siedziałam ale wnioskując po bolącym kręgosłupie długo. Herbata na uspokojenie już dawno zdążyła wystygnąć a zegar pokazywał pierwszą w nocy. Zerknęłam dziś po raz setny na telefon. Niestety żadnej nowej wiadomości. Za to Zayn będzie miał dużo nie odebranych połączeń, ponieważ wydzwaniałam do niego od jakichś dwóch godzin.
   Gdy opuścił mój dom musiałam się uspokoić i nie myśleć o tym gdzie pojechał i co chce zrobić. Grece mnie potrzebowała i to na niej musiałam skupić całą uwagę. Rozmawialiśmy bardzo długo o tym co czuje i co powinna teraz zrobić. Było mi ciężko i niekomfortowo, bo nigdy nie rozmawiałam z osobą po takich przejściach. Starałam się zachowywać delikatnie, ostrożnie i nigdy nie przemawiać do niej w prost o tym co jej się przytrafiło, gdyż bałam się jej wybuchu płaczu. Ona sama wydawała się być spokojna i już więcej nie płakała. Może to przez zioła które jej zaparzyłam? W każdym bądź razie po naszych konwersacjach zaprowadziłam ją na górę i poczekałam aż zaśnie. Posiedziałam przy niej jeszcze chwilę sprawdzając czy przypadkiem nie obudzi się ze szlochem, po czym zeszłam do kuchni i zaczęłam wydzwaniać do Zayna.
   Rodzice nie wrócą dziś na noc, gdyż jak zwykle wyjechali gdzieś w interesach. Dlatego nie będą wypytywali o obecność Grece. Zresztą sama nie wiem czy nie powiedziałabym im prawdy. Zastanawiam się też nad wezwaniem policji, ale nie chcę jak na razie o niczym decydować póki nie dowiem się co zrobił Zayn.
   Sama mam ochotę wykastrować Harrego za to co zrobił. Powinien iść do więzienia ale Grece nie będzie chciała zeznawać na policji, bo po prostu zawładnie nią lęk przed konsekwencjami. Z pewnością powinna być teraz otoczona opieką, tylko czy to pomoże jej podnieść się ze złego stanu psychicznego? Może psycholog byłby dobrym rozwiązaniem. Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć, jeszcze dziś przecież z nią rozmawiałam w kawiarni, prosiła mnie o pomoc, prosiła o radę a ja ją zbyłam. Posłałam ją do domu, który okazał się dla niej piekłem. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i inaczej to wszystko rozegrać.
   Podciągnęłam nagie nogi pod brodę. Zaczęło robić mi się chłodno, ponieważ moja piżama składała się jedynie z króciutkich bokserek i bluzki na ramiączkach. Siedziałam i myślałam co robi teraz Zayn. Wyszedł taki roztargniony a jego słowa "zajmę się tym" powodują u mnie tylko złowrogie wyobrażenia. Wiem do czego jest zdolny, gdy jest mocno zły i chyba po prostu się martwię.
   Odkryłam, że z każdym naszym pocałunkiem, zaczynam odczuwać coś coraz bardziej silniejszego. Tylko co? Jak zidentyfikować to uczucie? Jest to mieszanka pożądania z czymś w rodzaju chęci bycia blisko niego. Zaczyna mi się coraz bardziej...
   Podskoczyłam na krześle gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Przez kilka sekund wpatrywałam się w klamkę, gdy w końcu wstałam. Sięgnęłam po rozciągnięty, szary sweter przełożony przez oparcie krzesła i założyłam go. W głębi duszy chciałam, aby to on czekał na progu. Pełna nadziei otworzyłam powoli drzwi.
   Tak. Stał na werandzie niczym dziecko, które przed kilkoma godzinami zostało wyrzucone z domu. Miał opuchnięty policzek, rozciętą wargę i brudną bluzę. Spuścił głowę ale oczy nadal miał utkwione we mnie, przeszywał mnie groźnym spojrzeniem, którego jak zauważyłam próbował się pozbyć. Jego klatka piersiowa unosiła się w rytm ciężkich, długich oddechów.
   Mogłam się jedynie domyślać co się stało.
   - Cholera, Zayn - Podeszłam do niego gwałtownie z zamiarem wczepienia się w jego ramiona ale ten pomysł szybko mi przeszedł. Po raz kolejny tego dnia poczułam do niego złość. - Ty - Uderzyłam go pięścią w pierś. - Odchodziłam. Od. Zmysłów. Idioto. - Z każdym słowem wymierzałam mu cios w klatkę piersiową. I mimo, iż poczułam ulgę gdy go tylko zobaczyłam, miałam ochotę też narobić mu parę dodatkowych siniaków. Może zachowywałam się jak dziecko ale tylko tak mogłam wyładować swoje żale. - Dlaczego nie odpierałeś telefonu? - skarciłam go przymierzając się do kolejnego ciosu, jednak on złapał mój nadgarstek. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam mu w oczy.
   Przycisnął mnie do swojego torsu i ścisnął w tali przyprawiając o ból żeber.
   - Myślałem już, że się nie zobaczymy - wyszeptał cichutko to dziwne zdanie. Nie rozumiałam co chciał mi przez to powiedzieć ale nie dopytywałam się.
   Lekko zirytowana, że tak łatwo dałam mu się uspokoić, pozwoliłam sobie na chwilowe tulenie.
   - Grece śpi. Możesz wejść.
   Po tych słowach weszliśmy do środka. Cieszyłam się, że ten dom posiada dwie łazienki. Jedną na piętrze w części sypialnianej i drugą tu, na parterze. Gdybyśmy musieli iść na górę, Grece mogłaby nas usłyszeć a wtedy doszłoby z pewnością do nieprzyjemnej sytuacji.
   Kazałam mu usiąść na deskę klozetową, aby mieć lepszy dostęp do jego twarzy.
   - Nic mi nie jest - mruknął oschle.
   - Siadaj - Spiorunowałam go spojrzeniem. On wykrzywił się tylko ale spełnił mój rozkaz.
   - Więc - zaczęłam, szukając wacików w szafce obok prysznica. - Powiesz co cie stało? - Zerknęłam na niego, lecz on wpatrywał się w podłogę przed sobą. Był jakby nieobecny myślami a tym bardziej wzrokiem. Na pewno nad czymś gorliwie się zastanawiał. - Zayn - Zero reakcji.
   Z wodą utlenioną i wacikami przyklękłam przy nim. Dopiero teraz zauważyłam, że twarz ma bladą jak trup. Spojrzenie nadal nieobecne, jakby w ogóle mnie nie dostrzegał. Pierwszy raz go takim widziałam.
   - Hej, popatrz na mnie - Palcem wskazującym uniosłem jego brodę. Dopiero teraz czekoladowe tęczówki skupiły na mnie swoją uwagę. - Co się dzieję?
   - Grece już nie musi się obawiać - powiedział wstając gwałtownie. Wyprostował się i dłonie ułożył na karku. Odwrócił się tyłem do mnie i zaczął mówić: - Tobie też nic nie zrobi. Już nikogo nie tknie.
   Jego ton przyprawiał mnie o ciarki na plecach a słowa odbijały się echem w mojej głowie. Chciałam znać prawdę ale bałam się jego odpowiedzi. O czym on mówi?
   Także wstałam i podeszłam do niego, drżącą ręką sięgnęłam do jego napiętych barków i położyłam mu dłoń na plecach.
   - Powiedz mi, co zrobiłeś? - Przełknęłam ślinę I zamknęłam oczy wyczekując na najgorsze słowa. Gdzieś w głębi duszy chciałam stać się w tamtym momencie głucha.
   Czułam jak odwraca się przodem, lecz ja nie uniosłam powiek. Staliśmy na przeciw siebie słysząc jedynie własne oddechy. Moja wyobraźnia podsuwała mi to coraz gorsze scenki, które mogły się dziać pod jego nieobecność.
   - Kazałem mu wyjechać - wypowiedział te słowa z niewiarygodnym spokojem.
   Natychmiast otworzyłam oczy. Poczułam jak kamień spadł mi z serca ale jednocześnie pewnego rodzaju żal. No bo po tym wszystkim co zrobił Grece, po prostu wyjechał? Nie dostał żadnej kary ani nauczki? TO NIESPRAWIEDLIWE! Ta dziewczyna do końca życia będzie pamiętać co ten chłopak jej zrobił, będzie żyła w lęku i niepewności a on zwyczajnie ucieka od kary?
   - Tak po prostu? Zdajesz sobie sprawę przez co teraz Grece przechodzi? - Chwyciłam się za głowę głośno oddychając. Miałam do niego pretensję. Sama nie wiem czego oczekiwałam, raczej się przyjaźnią dlatego wszystko sobie wybaczają i dają kolejne szansy?
   - Obiecuję, że już nie wróci i nigdy więcej nie skrzywdzi Grece
   - Masz taką pewność? Zresztą to już nie chodzi o to. On wymaga kary a tymczasem zwyczajnie wyjechał.
   Zayn zmarszczył czoło i posłał mi współczujące spojrzenie. Złapał mnie delikatnie za dłoń.
   - Uwierz, dostał wystarczającą karę.
   - Co? Uderzyłeś go w twarz parę razy? Stąd te siniaki i rozcięcia na twoim ciele? - prychnęłam.
   On westchnął głośno powoli tracąc spokojny wyraz twarzy. Widziałam jak zaciska szczękę najwyraźniej hamując się, żeby czegoś nie powiedzieć. Po chwili złapał mnie obydwoma rękami za ramiona i spojrzał głęboko w oczy.
   - Wyjechał. Nie wróci. Już nikogo nie skrzywdzi. To chyba sprawiedliwe? I przestań drążyć ten temat.
   - Mam udawać, że nic się nie stało? A co z Grece? - Nie rozumiałam jaki potrafi być lekceważący.
   - Możesz załatwić jej dobrego psychologa jeśli chcesz. Ale lepiej, żeby nie opisywała wyglądu Harrego, może mówić, że był w kominiarce. Jeśli zacznie rozgłaszać po mieście kto ją skrzywdził i ta informacja dotrze do mojego szefa, wtedy będzie miała prawdziwe kłopoty. Rozumiesz? - Jego oczy płonęły w ogniu a stanowczy ton pozwolił mi tylko na przytaknięcie.
   Jeśli rzeczywiście Grece może mieć większe problemy, wolę zostawić to tak jak jest. Mimo, że nie uśmiecha mi się cała ta sytuacja, trzeba patrzeć na jej dobro oraz dbanie o jej jak najmniejszą wiedzę na temat gangsterskiego świata.
   - Usiądź, opatrzę ci to rozcięcie - Wiedziałam, że nie ma sensu dalej wałkować ten temat.
   Z lekkim ociąganiem usiadł na desce klozetowej. Przykucnęłam przed niem tak, że nasze twarze były na równi. Zabrałam się za oczyszczanie rozcięcia na wardze, które dosięgło także kawałek policzka. Starałam się skupić na tym co robię ale jego spojrzenie bardzo mnie rozpraszało. Moje oczy co chwilę, na ułamek sekundy zerkały w jego kakaowe tęczówki. Działają jak magnez, pomyślałam.
   Nie zadawałam pytań gdzie spotkał się z Harrym ani jak doszło do bójki. Czułam, że nie chcę o tym rozmawiać a ja sama jestem wrażliwa na takie tematy.
   - Co do mnie czujesz? - zapytał po trzyminutowym milczeniu.
   Na te słowa czułam jak krew gorączkowo napływa mi do twarzy. Nagle tak zmiękły mi ręce, że spuściłam je na kolana. Sama o mało nie upadłam do tyłu przez jego pytanie, które odbiło się ode mnie niczym piłeczka pingpongowa od rakietki.
   Sama pytałam się o to w myslach.
   - Umm... Co? - Tą odpowiedzią chciałam dać sobie więcej czasu na przemyślenia.
   - Och przestań. Chyba nie powiesz mi, że te wszystkie pocałunki nic dla ciebie nie znaczą. Nie raz nawet rumienisz się na mój widok, nie mówiąc już o ukradkowych spojrzeniach. Widzę jak na ciebie działam. Tak samo jak ty na mnie. - powiedział pewien swoich słów. Napiął plecy gdy tak wpatrywał się we mnie - zawstydzoną i speszoną.
   - Zayn...
   - Już sam kurwa nie wiem co robię. Nie powinienem się z tobą zadawać. Jesteś taka krucha i delikatna że mój świat w którym żyję może cię doszczętnie zniszczyć. Wiele razy mówiłem sobie, że zostawię cię w spokoju, że więcej nie będę cię nachodził ale kurwa nie mogę. Przy tobie jestem inny, jakby to tandetnie zabrzmiało taka jest prawda. - Spuścił głowę i zaśmiał się pogardliwie. - A mówię ci to wszystko na sedesie. - Spojrzał w górę ukazując szereg białych zębów w uśmiechu. Chwilę zastanawiał się nad czymś po czym spuścił wzrok na mnie. - Ale wiesz co jest najgorsze? Że dzisiaj na prawdę uświadomiłem sobie jak bardzo jesteś przeze mnie zagrożona. Przejrzałem na oczy tego dnia i stwierdziłem, że nie pozwolę, żebyś przeze mnie miała zmarnowane życie. - Nie spodziewanie wstał zmuszając mnie do tego samego.
   Spojrzał na mnie wzrokiem, który już nie okazywał żadnych uczuć co pięć sekund temu. Odwrócił się i swobodnym krokiem zmierzył w stronę drzwi łazienki.
   Odejdzie? Nie może!
   Nie po tym wszystkim.
   - Stój! - Zatrzymał się. - Teraz ja ci coś powiem.
   Powoli odwrócił się ale jego mina ciągnęła go do wyjścia. Bał się, że moje słowa zmienią jego postanowienie? I bardzo dobrze.
   - Gdy cię pierwszy raz zobaczyłam w klasie, pomyślałam, że jesteś inny niż reszta. Gdy się poznawaliśmy okazałeś się być jeszcze gorszy od nich ale po czasie zauważyłam, że to tylko maska. Udawałeś kogoś nieczułego, zimnego, obojętnego jednak ty potrafiłeś czuć. Musiałeś zarabiać na rodzinę w nielegalny sposób ale to ci nie przeszkadzało. Wiedziałeś, że musisz o nich zadbać bo inaczej źle skończycie. Nie opuściłeś ich i wierzę, że one nadal cię potrzebują. Nie chodzi o pomoc finansową tylko o samą obecność w życiu. Nie zostawiłeś ich więc... Mnie też nie możesz. Ponieważ mi także pomogłeś Zayn. Pomogłeś mi zwalczyć samą siebie. Od dwóch lat żyłam w totalnej pustce i codziennej monotonni, gdy nagle zjawiłeś się ty. Od nowa wczepiłeś we mnie chęć do życia, w końcu poczułam, że komuś na mnie zależ mimo, iż nie raz dochodziło między nami do kłótni. Ale to właśnie te sprzeczki udowadniały mi, że nie jestem ci obojętna. I zaczęłam czuć to samo. - Słone łzy zaczęły wylewać się z moich oczu. - Przy tobie zaznaję uczuć, których wcześniej nie znałam. Mam także świadomość, że nie powinnam się zadawać z gangsterem ale wiesz co? Chrzanię to. Dlatego zostań, nie zostawiaj mnie gdy moje życie w końcu nabiera kolorów i to dzięki tobie. - Wydarł się ze mnie niekontrolowany szloch. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle powiedziałam do jednej osoby. Nawet nie musiałam się zastanawiać nad treścią słów, ponieważ w głowię tyle razy obmyślałam tą przemowę, że zdania same wychodziły mi z ust.
   Zayn stał nie ruchomo i po prostu patrzył na mnie ciemnym spojrzeniem. Nie czułam się głupio, cieszyłam się, że w końcu powiedziałam to wszystko co leżało mi na sercu. Niczego w tamtym momencie nie oczekiwałam. Liczyło się tylko to, że mnie wysłuchał.
   Spuściłam głowę nie mogąc udźwignąć jego palącego spojrzenia. Czułam kłucie w każdej części ciała a myśli wirowały w okół Zayna i tylko jego. Nagle mój mózg odzwierciadlił wszystkie wspomnienia związane z nim. Poczynając od pierwszego dnia, gdy pojawił się w klasie aż do tej chwili.
   Usłyszałam trzy kroki, które pewnie dzieliły nas od siebie i już znalazł się przy mnie. Chwycił dłońmi za moje policzki i pocałował tak namiętnie jak nigdy dotąd. Tego właśnie w tamtej chwili potrzebowałam, niedzielącej nas przestrzeni. Miękkości jego warg i dotyku. To wszystko czego w tamtej chwili pragnęłam siedziało właśnie w nim. Delikatne cmoknięcia przerodziły się w chciwe pocałunki spragnione naszych wzajemnych warg. Pociągnął mnie za włosy aby mieć lepszy dostęp do szyi na której zostawił kilka mokrych śladów. Upajał się jeszcze chwilę zapachem moich owocowych perfum po czym znów przeniósł się na twarz.
   - Chyba - Musnął mnie wargami. - Cię - Językiem zwilżył mi usta. - Kocham - Przygryzł i pociągnął za moją dolną wargę.
   Spojrzałam na niego spłoszonym wzrokiem. Przełknęłam głośno ślinę i pod wpływem impulsu a także emocji przez które o mało nie eksplodowałam, wbiłam paznokcie w jego kark. Połączyłam nas w mocnym, pełnym żądzy pocałunku.

*
   Przez ostanie dwa tygodnie prawie cały czas spędzałam z Zaynem. Od czasu gdy był u mnie podczas obecności Grece staliśmy się sobie bliżsi. Prawdopodobnie to przez słowną wymianę uczuć, która zadecydowała o naszych relacjach. Od tamtego czasu Zayn dosłownie każdego dnia, po lekcjach odwiedzał mnie w domu albo zabierał na miasto czy wesołe miasteczko. Umilały nam czas ciągłe czułości i pocałunki którymi zasypywał mnie gdy tylko miał okazję. Jednego dnia namówił mnie na przejażdżkę rollercoasterem na którym - dziwnym trafem - utknęliśmy w miejscu przez jakieś piętnaście minut. Mimo przerażającej  wysokości na której się znajdowaliśmy było bardzo romantycznie i zabawnie. Z pewnością to wydarzenie zapisze w pamięci pod kategorią "Zaliczone Marzenia".
  Podczas ładnych, słonecznych pogód spacerowaliśmy po parku i zajadaliśmy lody a w czasie ulewnych i zachmurzonych dni, oglądaliśmy u mnie filmy albo razem przystępowaliśmy do nauki.
   Raz nawet udało mu się wyciągnąć mnie do klubu i byłoby na prawdę świetnie gdyby nie zaczął dziwnie się zachowywać. Dosłownie wypychał mnie z dyskoteki siłą, po czym kazał nie ruszać się z domu przez resztę wieczoru. Gdy zapytałam dlaczego tak panicznie postępuje odpowiedział, że spotkał starych znajomych, którzy nie ucieszyliby się na jego widok a nie chciałby, abym była świadkiem ich bójki. Nie raz też potrafił wyjść bez słowa z mojego domu podczas gdy jedliśmy pizzę albo oglądaliśmy mecz przez głupiego esemesa. Swoje zachowanie tłumaczył "obowiązkami" albo "pracą" o której nigdy nic więcej nie opowiadał.
   Rozumiem czym się zajmuję i wiem, że nie mogę się w to wtrącać ale czasem naprawdę się o niego martwię. Nie raz wrócił z poharatanymi knykciami czy podbitym okiem. Wiele razy też zastałam go agresywnego i podpitego co nie równa się z miłym, słodkim Zaynem z którym na co dzień przebywam. Wtedy wole nie wchodzić mu w drogę, ponieważ dobrze wiem jaki potrafi być porywczy. Jeszcze nigdy mnie nie uderzył ale zdarzało mu się mnie popchnąć czy szturchnąć. Jednak zawsze na drugi dzień gorliwie za to przepraszał, tłumacząc się alkoholem i potrzebą wyładowania agresji. Wiele razy powtarzałam, żeby nie przychodził do mnie w takim stanie ale on twierdzi, że tylko ja mogę go wtedy uspokoić. Gdyby poszedł do baru, na pewno z kimś by się pobił a przy mnie umie się hamować.
   To wszystko wnioskuje, że Zayn ma dwie różne twarze. Potrafi być szarmancki, miły i słodki ale też groźny i niebezpieczny. Mimo to czuję do niego silne i głębokie uczucie. Wiem, że mogę na nim polegać. Zadaję sobie sprawę, że początki były trudne a my sami byliśmy jak ogień i woda ale teraz jest inaczej. Mamy na siebie wpływy a nasze wzajemne różnice osobowości uczą nas innego spoglądania na samego siebie.

   Tego dnia Zayn ma dziś do mnie przyjść na film. Zawsze gdy jest zbyt zimno na spacery stawiamy na dobry horror przy paczce chipsów.
   Rodzice nawet nic nie widzą o tym czarującym brunecie, który pojawił się w moim życiu. Są zbyt zajęci, aby dopytywać się o każdy aspekt z mojego życia. Jak na razie mi to odpowiada, przynajmniej nie muszę im opowiadać czym się zajmuję albo jakie ma zainteresowania. Nie sądzę aby byli zadowoleni gdyby dowiedzieli się o chłopaku gangsterze.
   Wykąpałam się dwadzieścia minut temu, zdążyłam tez posprzątać cały salon i zrobić popcorn. Włożyłam jasne jeansy i czarną zwykłą koszulkę. Odważyłam się nawet lekko podmalować oczy za pomocą tuszu do rzęs co nie jest w moim stylu. Chyba po prostu to Zayn tak na mnie działa.
   W każdym bądź razie zaczęłam się nudzić, dlatego postanowiłam napisać do Malika, który znowu się spóźnia.

Za ile będziesz? Kup mi dwie paczki żelek (wiesz których)

   Za każdym razem gdy się spóźnia, każę mu kupować dla mnie żelki. To coś typu kary za ciągłe nie stawianie się na czas. Prychnęłam pod nosem na samą myśl o tej dziecinnej zabawie.
   Po minucie już dostałam odpowiedź:

Kochanie, zaraz będę, muszę tylko powybijać parę kłopotliwych dłużników. Właśnie jedną ręką przyduszam jakiegoś łysego gościa a drugą piszę do Ciebie.
Kupię Ci trzy paczki. x

   Oczywiście żartował. Często pisze mi takie esemesy o drastycznej treści, aby mnie trochę zdenerwować. Nienawidzę tego.

Bardzo śmieszne Malik. Daję Ci kwadrans. Jeśli nie zjawisz się w porę, zamykam dom na klucz i nikogo nie wpuszczam. Pośpiesz się!

   Pogratulowałam samej sobie za udany szantaż, który zawsze działa. Nie minęła nawet minuta, gdy dostałam odpowiedź:

Przyjadę najszybciej jak się da. (Zresztą chyba wiesz, że wyłamanie drzwi jest dla mnie dziecinnie proste?) A tak w ogóle, czy mogłabyś założyć tą samą sukienkę co wczoraj? Wyglądasz w mniej zabójczo seksownie. 

   Nawet przed wyświetlaczem komórki nie mogę zapanować na rumieńcem. Idiotka... 

Nie tym razem. :)

   Rzuciłam telefon obok siebie na sofie. Sięgnęłam po kolejną garść popcornu a wzrokiem wypatrywałam pilota od telewizora. Gdy już go dostrzegłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnąłem się kpiąco pod nosem.
   - Szybki jest. - mruknęłam sama do siebie. 
   Wstałam i poczłapałam do drzwi. Spojrzałam jeszcze ukradkiem w lustro wiszące w holu po czym pociągnęłam za klamkę.
   - Mam nadzieje że... - słowa uwięzły mi w gardle na widok przybysza.
   Gdybym teraz nie podtrzymywała się drzwi pewnie nie ustałabym na miękkich nogach. Serce momentalnie zaczęło bić sto razy szybciej a dreszcze potrząsnęły całym moim ciałem. 
   Nie zastanawiając się ani chwili dłużej pchnęłam drzwiami, aby je z powrotem zamknąć. Tak się jednak nie stało. Przeszkodził mi w tym upór ręki której właściciel wdarł się do środka. 
   - Skoro się mnie boisz musisz mnie znać - Posłał mi miażdżące spojrzenie. - Jednak dobre maniery nie pozwalają mi na nie przedstawienie się. Jestem Harry Styles. 



~***~